Zbigniew Ziobro, mimo ciężkiej choroby i narastającej presji prokuratury, nie zamierza milczeć. Jego najnowsze wystąpienie – wygłoszone zdalnie, spoza granic kraju – oraz zaskakujące szczegóły z oświadczenia majątkowego wywołały burzę w Sejmie i na Nowogrodzkiej. To sygnał, że były minister sprawiedliwości nie planuje wycofania się z politycznej gry, a wręcz przeciwnie – zaostrza kurs i przygotowuje się do walki na dwóch frontach.
- Czytaj też: To koniec. Zapowiedź Tuska mrozi krew w żyłach. Rozliczenia PiS zaczną się jeszcze przed świętami
Ziobro wraca do ostrej retoryki. Sojusz z PiS coraz bardziej widoczny
Wbrew oczekiwaniom choroba i utrata immunitetu nie osłabiły jego determinacji. Ostatnie słowa lidera dawnej Suwerennej Polski pokazały, że jego środowisko ponownie zacieśnia szeregi z Prawem i Sprawiedliwością, a retoryka uderza w jeszcze mocniejszy ton.
Ziobro nie pojawił się na Nowogrodzkiej osobiście – przemawiał zdalnie, z zagranicy. Sam podkreślił, dlaczego:
„Spotykam się z państwem w tej formule, gdyż zdecydowałem się stawić czoła i oprzeć się bezprawiu. Dlatego zostałem za granicą.”
Jak dodał, powrót do kraju jest możliwy, ale tylko po spełnieniu trzech warunków.
Trzy warunki powrotu. Polityczny manifest z zagranicy
Ziobro zapowiedział, że natychmiast wróci do Polski, jeśli – jak twierdzi – władza przywróci niezależność sądom i prokuraturze.
Wymienił swoje warunki:
-
Przywrócenie nielegalnie odwołanych prezesów sądów, w tym Sądu Okręgowego i Apelacyjnego w Warszawie.
-
Przywrócenie do orzekania sędziów karnych, jego zdaniem bezprawnie odsuniętych.
-
Przywrócenie legalnej władzy w prokuraturze, w tym legalnego prokuratora krajowego.
Ziobro zapewnił:
„Zawsze będę stawał przed niezależnym, niezawisłym sądem i legalnie działającą prokuraturą.”
Jednocześnie ostro zaatakował Donalda Tuska, używając jeszcze barwniejszego języka niż w czasach „miękiszonów”. Porównał premiera do „zgniecionego naleśnika” – metafory, która natychmiast obiegła polityczne kuluary.
Zaskoczenie w oświadczeniu majątkowym. Gdzie podział się Glock?
Równolegle z wystąpieniem Ziobry opinię publiczną zelektryzowały nowe informacje dotyczące jego oświadczenia majątkowego. Dziennikarze przeanalizowali dokument i zauważyli coś, czego nikt się nie spodziewał.
Przez lata polityk był kojarzony z pistoletem Glock, który sam chętnie eksponował – czy to dla bezpieczeństwa, czy jako element budowanego wizerunku bezkompromisowego „szeryfa”. Broń była jego znakiem rozpoznawczym, obecnym także w deklaracjach majątkowych.
W najnowszym oświadczeniu rubryka dotycząca wartościowego mienia ruchomego jest jednak pusta. Glock zniknął z dokumentu.
Co to oznacza?
– Czy Ziobro sprzedał broń?
– Czy przekazał ją komuś?
– Czy jej wartość spadła poniżej progu deklaracji?
– A może pozbycie się pistoletu to symboliczny gest w obliczu obecnej sytuacji?
To pytanie, które teraz pada w kuluarach częściej niż jakiekolwiek polityczne diagnozy.
Pętla prawna się zaciska. Ziobro walczy także o siebie
Wystąpienie na Nowogrodzkiej to nie tylko manifest polityczny, ale i ruch obronny. Ziobro wie, że jego sytuacja jest poważna:
-
choroba nowotworowa,
-
przeszukania w jego domu,
-
zarzuty wobec jego współpracowników,
-
uchylenie immunitetu,
-
postępowania dotyczące Funduszu Sprawiedliwości.
Zniknięcie Glocka – symbolu siły i kontroli – mocno kontrastuje z faktem, że polityczna i prawna presja jest najsilniejsza od lat.
Polityczna amunicja zamiast pistoletu
Ziobro, choć wyniszczony chorobą i formalnie pozbawiony jednej z najważniejszych oznak swojej dawnej pozycji, wciąż gra ostro. Jego wystąpienie pokazało, że zamierza używać politycznej amunicji najwyższego kalibru, aby bronić swojego wizerunku, środowiska i decyzji z czasów sprawowania funkcji ministra sprawiedliwości.
Jedno jest pewne – walka dopiero się zaczyna, a były minister nie zamierza opuszczać ringu.
