Świąteczna odwilż była tylko chwilą oddechu. Tuż po jej zakończeniu pogoda ma wykonać gwałtowny zwrot, który dla wielu okaże się szokiem. Z najnowszych analiz Twojapogoda.pl wynika, że zima wkracza do Polski z pełną siłą, przynosząc arktyczne powietrze, intensywne śnieżyce i realne ryzyko paraliżu komunikacyjnego na przełomie roku.
- Czytaj też: Daniel Martyniuk nagle wypalił o matce szokujące słowa. Twierdzi, że wie kto jest kochankiem Danuty
Gwałtowny spadek temperatury. Lokalnie nawet poniżej -20 stopni
Przełom nastąpi w nocy z poniedziałku na wtorek, gdy nad kraj zacznie napływać powietrze pochodzenia arktycznego. Synoptycy zapowiadają błyskawiczny spadek temperatury, który w wielu miejscach nastąpi w ciągu zaledwie kilkunastu godzin.
Na wschodzie i w rejonach podgórskich nocami i nad ranem termometry mogą wskazać poniżej -20 stopni Celsjusza. Tak silny mróz na początku stycznia będzie testem dla sieci ciepłowniczych, energetyki oraz dla bezpieczeństwa mieszkańców – szczególnie osób starszych i bezdomnych.
„To nie będzie kilkugodzinny epizod, lecz początek dłuższego okresu bardzo niskich temperatur” – ostrzegają synoptycy.
Śnieżyce i zamiecie. Groźba paraliżu komunikacyjnego
Mróz to tylko jedna strona problemu. Drugą są potężne opady śniegu, które mogą pojawić się falami. Kluczowe dla sytuacji na drogach mają być 1 oraz 5 stycznia. W krótkim czasie pokrywa śnieżna może zwiększyć się nawet o ponad 20 centymetrów.
Silny wiatr i sypki śnieg stworzą idealne warunki do zawiei i zamieci, które znacząco ograniczą widoczność. Służby nie wykluczają czasowego zamykania tras, a kierowcy muszą liczyć się z długimi zatorami – szczególnie na drogach krajowych i w rejonach górskich.
„Warunki mogą się zmieniać z godziny na godzinę. To scenariusz wymagający pełnej mobilizacji służb” – podkreślają eksperci.
Rozpad wiru polarnego. Skąd bierze się ta anomalia
Za tak gwałtowny powrót zimy odpowiada osłabienie i częściowy rozpad wiru polarnego. W normalnych warunkach zjawisko to zatrzymuje najzimniejsze masy powietrza nad Arktyką. Gdy jednak jego struktura zostaje zaburzona, arktyczny chłód może swobodnie spływać nad Europę Środkową.
To właśnie ten mechanizm sprawia, że nadchodzące ochłodzenie ma być stabilne i długotrwałe, a nie jedynie krótkim epizodem. Modele wskazują, że zimowa aura może utrzymać się przez wiele dni.
Najtrudniej na południu i wschodzie kraju
Choć żadna część Polski nie uniknie zimy, prognozy jasno wskazują regiony najbardziej narażone na skutki załamania pogody. Najtrudniejsza sytuacja spodziewana jest na południu i wschodzie kraju – w Małopolsce, na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie.
To tam mrozy mają być najsilniejsze, a opady śniegu – najbardziej intensywne. Lokalne służby już teraz apelują o rozwagę, przygotowanie zapasów i – jeśli to możliwe – ograniczenie podróży w pierwszych dniach stycznia.
Zima przypomina o sobie w najbardziej klasycznym wydaniu. Tym razem nie będzie taryfy ulgowej.
