Sochaczew na moment stał się centrum polskiej polityki. W poniedziałek, 3 listopada, prezydent Karol Nawrocki podpisał tam projekt ustawy „Godna emerytura”. Wystąpił przed mieszkańcami jak obrońca zwykłych ludzi — przeciwko bezdusznej biurokracji i obietnicom bez pokrycia. W tle – gorzki zarzut wobec rządu Donalda Tuska, który, zdaniem prezydenta, „zapomniał o tych, którzy budowali Polskę”.
„Nie po to mnie wybraliście, żebym milczał”
W miejskiej bibliotece, wśród seniorów i lokalnych samorządowców, Nawrocki mówił spokojnie, ale z wyraźnym napięciem w głosie. Nie było to typowe, urzędowe wystąpienie. Raczej – apel do sumień polityków i rządzących.
- Sprawdź również: Tusk wrzucił krótkie nagranie i rozpętał piekło. Politycy PiS przestali się hamować
– Państwo musi być silne wobec silnych i wrażliwe wobec słabszych. Nie po to mnie wybraliście, żebym nie był głosem emerytów, tych, którzy całe życie uczciwie pracowali – mówił, wywołując aplauz.
W jego słowach było słychać coś więcej niż troskę o świadczenia. To był manifest polityczny. Nawrocki próbował zarysować wizję państwa, które nie zapomina o swoich obywatelach nawet wtedy, gdy brakuje pieniędzy.
„Godna emerytura” – konkret, który ma dać oddech
Nowy projekt prezydenta zakłada stałą waloryzację świadczeń z gwarantowaną kwotą 150 zł. Ma to być rozwiązanie, które pozwoli uniknąć sytuacji, w której procentowe podwyżki nie przekładają się na realne korzyści dla najbiedniejszych.
– Nie może być tak, że ktoś dostaje kilka złotych podwyżki i słyszy, że to sukces systemu. Godna emerytura to nie przywilej, to obowiązek państwa wobec tych, którzy przez dekady płacili podatki – przekonywał Nawrocki.
Według projektu, waloryzacja ma odbywać się co najmniej raz w roku, a w szczególnych sytuacjach – dwa razy. Z dodatkowego wsparcia skorzystają przede wszystkim osoby z najniższymi emeryturami, dla których nawet 100 zł miesięcznie może być różnicą między biedą a spokojem.
Cios w Tuska i przypomnienie wyborczych obietnic
Podczas wystąpienia prezydent nawiązał do programu „100 konkretów”, z którym do wyborów szła koalicja rządząca. Jednym z nich była właśnie dwukrotna waloryzacja emerytur.
– Ta obietnica nie została spełniona. Dlatego ja – jako prezydent – składam projekt, który mógłby to naprawić. Zwracam się do premiera Donalda Tuska: podpiszmy to razem. Niech to będzie wspólny projekt ponad podziałami – zaapelował Nawrocki.
Sala zareagowała oklaskami, ale polityczny wydźwięk był oczywisty. To nie była tylko propozycja ustawy, lecz uderzenie w rząd, który – jak sugeruje prezydent – zawiódł najstarszych obywateli.
Wymiar symboliczny: prezydent blisko ludzi
Spotkanie w Sochaczewie różniło się od standardowych uroczystości. Nawrocki rozmawiał z mieszkańcami, ściskał dłonie, słuchał opowieści o głodowych emeryturach i rosnących rachunkach. Widać było, że chce budować obraz prezydenta bliskiego zwykłym ludziom.
– Nie przyjechałem z Warszawy, żeby zrobić zdjęcie. Przyjechałem, żeby wysłuchać – powiedział.
Dla wielu obecnych to była scena, jakiej dawno nie widzieli – głowa państwa bez dystansu, słuchająca, a nie przemawiająca z piedestału.
Eksperci: projekt z politycznym pazurem
Analitycy zauważają, że „Godna emerytura” ma silny wymiar symboliczny. To projekt społeczny, ale też sprytnie obliczony politycznie. Nawrocki pozycjonuje się jako prezydent „społecznej troski”, w kontrze do rządu, który coraz częściej musi wybierać między obietnicami a rzeczywistością budżetową.
Ekonomiści podkreślają jednak, że nawet przy preferencyjnym finansowaniu, dodatkowa waloryzacja to koszt liczony w miliardach złotych rocznie. I choć intencja jest szlachetna, realizacja będzie trudna bez porozumienia z rządem.
Walka o serca seniorów dopiero się zaczyna
W ostatnich miesiącach widać wyraźnie, że zarówno prezydent, jak i rząd próbują zdobyć zaufanie najstarszych wyborców. To grupa, która ma ogromne znaczenie polityczne – liczebnie, frekwencyjnie i emocjonalnie.
Nawrocki, podpisując ustawę w bibliotece, wysłał sygnał: „nie zapomnę o was”. I to w momencie, gdy wielu seniorów czuje się pomijanych w debacie publicznej.
Choć nie wiadomo, czy Sejm poprze jego ustawę, prezydent już osiągnął jeden cel – zwrócił na siebie uwagę i postawił rząd w niewygodnej sytuacji.
