Iga Świątek w żałobie. Tragiczne wieści obiegły kraj
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Zmarł Grzegorz Wilczyński – wybitny trener przygotowania fizycznego, który przez lata współpracował z czołowymi sportowcami i klubami w Polsce i za granicą. Miał 62 lata. Informację o jego śmierci potwierdziły środowiska sportowe. Pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia, ale też realny ślad w sukcesach wielu mistrzów.

Był siłą napędową mistrzów. Pracował z najlepszymi

Grzegorz Wilczyński to postać dobrze znana w świecie sportu – nie z pierwszych stron gazet, ale z kulis, które decydują o formie i wytrzymałości zawodników. Przez lata przygotowywał fizycznie piłkarzy klubów takich jak Lech Poznań, Legia Warszawa, Groclin Dyskobolia czy Zagłębie Lubin. Pracował u boku Franciszka Smudy, będąc jego zaufanym współpracownikiem.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Choć kojarzony głównie z piłką nożną, jego doświadczenie wykraczało daleko poza jedną dyscyplinę. Współpracował z reprezentacją Polski w lekkoatletyce, odpowiadał za formę rugbystów CA Brive, a także pomagał zawodniczkom w świecie tenisa. Wśród jego podopiecznych była m.in. Marta Domachowska i – co potwierdzają źródła – Iga Świątek, którą wspierał w fazie przygotowań do ważnych turniejów.

To był trener, który rozumiał ciało sportowca lepiej niż niejeden lekarz. Wiedział, kiedy przycisnąć, a kiedy odpuścić. Nie tylko wzmacniał nasze mięśnie, ale i charaktery – wspominał jeden z jego byłych podopiecznych.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Z Lechem Poznań na dobre i złe

Społeczność Lecha Poznań, z którym Wilczyński był związany w latach 2006–2009, wyraziła głęboki żal i złożyła rodzinie kondolencje. Wspomnienie o nim pojawiło się również w mediach społecznościowych klubu.

Żegnamy człowieka o wielkiej wiedzy, pasji i szacunku do sportu. Grzegorz Wilczyński wniósł wiele do naszej drużyny – napisano w oficjalnym komunikacie.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Cichy bohater zza kulis. Praca, którą trudno przecenić

Włoski Atletico Boiano, francuski CA Brive, kadra olimpijska, kluby ekstraklasy – nazwiska zawodników, których prowadził, często lśniły na podium, ale to on trzymał ich w gotowości za kulisami.

Zdobywali tytuły, bili rekordy, pokonywali własne granice – a on ich do tego przygotowywał.

We Francji jego zawodnicy zdobyli mistrzostwo, a rok później – wicemistrzostwo Europy. Jego metody były nowoczesne, ale zawsze podporządkowane indywidualnym potrzebom sportowca. Pracował z pasją, ale też z dużą pokorą wobec sportu.

Odszedł po cichej walce z chorobą

Grzegorz Wilczyński zmarł po długiej chorobie, o której – jak wynika z relacji znajomych – nie mówił publicznie. Do końca pozostał dyskretny, skupiony na innych, nie na sobie. Informacja o jego śmierci poruszyła byłych współpracowników i zawodników, którzy wspominają go jako człowieka charyzmatycznego, wymagającego, ale sprawiedliwego.

Był jak kotwica. Kiedy wszystko się waliło – on był opanowany. Kiedy trzeba było przekroczyć granicę bólu – on ją wskazywał z pełną odpowiedzialnością. Zawdzięczam mu wiele – powiedział były zawodnik Groclinu.

Sport stracił mistrza drugiego planu

Wilczyński nie potrzebował kamer, błysków fleszy, ani wywiadów. Swoje sukcesy mierzył wytrzymałością sportowców, których wspierał. Odszedł w wieku 62 lat, pozostawiając pustkę w środowisku sportowym – od lokalnych ośrodków w Oleśnicy, po reprezentacje narodowe.

Jego śmierć to nie tylko koniec pewnego rozdziału, ale też przypomnienie o tych, którzy pracują w cieniu, by inni mogli świecić światłem reflektorów.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});