Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy z roku na rok wzbudza coraz większe kontrowersje. Często niejasny sposób rozliczania się z zagospodarowania środków rodzi setki domysłów.
Na początku lat 90. powstała inicjatywa pt. Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy. Publiczne media i lewicowo-liberalni politycy przez lata z zaskakującym zaangażowaniem i za darmo – przynajmniej oficjalnie – promowali Jerzego Owsiaka i jego fundację.
Z czasem WOŚP i inicjatywy pokrewne, jak organizowany latem Woodstock, zaczęły się upolityczniać. Na scenę zapraszano m.in. polityków PO, jak Bronisław Komorowski. Owsiak przy okazji promuje też aborcję, multikulturalizm i homoseksualizm.
Postawiony na czele WOŚP Jurek Owsiak stał się etatowym funkcjonariuszem systemu, wypromowanym tuż po tzw. transformacji ustrojowej, który potrafił młodym ludziom wbijać do głowy odpowiedni przekaz polityczno-ideologiczny. Tak, Owsiak jest kimś w rodzaju „oficera politycznego”. Nie jest w końcu przypadkowy chociażby dobór gości, w tym polityków, jakich zapraszał na Przystanek Woodstock.
Finał 14 stycznia, a już przyznali sobie wynagrodzenia
Teraz na jaw wychodzą fakty, które szokują nawet dotychczasowych zwolenników Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – bo to przecież o niej najwięcej mówi się w bieżącym okresie.
Jak co roku w styczniu Jerzy Owsiak organizuje zbiórkę na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na jej zorganizowanie w tym roku pieniędzy jeszcze nie ma. Koszty zostaną pokryte z… datków wrzucanych do puszek. To sumy liczone w milionach! Koszt organizacji zbiórki oceniono na… 4,5 miliona złotych.
Co ciekawe, dzieci na mrozie, które angażują się jako wolontariusze, będą zbierały też na wynagrodzenia dla założycieli WOŚP.
Ponadto portal Kontrowersje.net donosi, że przez ostatnich 6 lat blisko 50 milionów złotych trafiło do podziału dla rodziny Owsiaków. Wielu mówi „nieważne, ważne że pomagają szpitalom”.
Faktem jest jednak, że gdyby przeciętny Kowalski założył podobną fundację i chciał przekazywać na chorych całość, a nie jedynie nieco ponad połowę zebranych środków, to elity III RP i media głównego nurtu nie promowałyby inicjatywy z takim zaangażowaniem, poświęcając czas antenowy wart miliony zł.