Relację między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim układały się różnie. Obaj politycy raz potrafili kłócić się ze sobą po całości, natomiast bywały również momenty, kiedy pili ze sobą spore ilości wina. Jeszcze większą zagadką była opinia o tragicznie zmarłym prezydencie, którą na jego temat miała żona Donalda Tuska, Małgorzata Tusk. Dziś jej słowa słowa nt. Lecha Kaczyńskiego ujrzały światło dzienne i są niemalym szokiem dla obu wrogich obozów w Polsce.
– Wydawał się ciepłym, jowialnym człowiekiem. (…) Donek uprzedzał mnie, że z Lechem Kaczyńskim rozmowa będzie jednostronna, to znaczy on będzie mówił, sypał anegdotami, i tak rzeczywiście było – wspomina była premierowa w swojej książce.
Jak się okazuje, ten styl bycia i sposób rozmowy przypadł Małgorzacie Tusk do gustu. Jak podkreśla żona szefa RE, Lech Kaczyński swój monolog prowadził „z z wdziękiem i poczuciem humoru”.
– Chwilami śmialiśmy się do łez – wyznaje Małgorzata Tusk.
Małżonka byłego szefa rządu wraca też do traumatycznych wspomnieć z 10 kwietnia 2010 roku.
– Każdy telefon przynosił coraz gorsze wieści. (…) …zadzwonił minister Sikorski i zaczął czytać listę pasażerów, wszyscy już wiedzieliśmy, że to lista ofiar. Donek słuchał zdrętwiały, nagle zaczął szlochać i dłuższą chwilę nie mógł się uspokoić. „Tam byli Maciek i Aram (Maciej Płażyński i Arkadiusz Rybicki – red.)” – rzucił tylko łamiącym się głosem – wspomina Małgorzata Tusk.