Kanclerz Niemiec Angela Merkel nie potrafi już ukryć swoich dyktatorskich zapędów. Po kolejnych wygranych wyborach do Bundestagu, pokazuje swoją prawdziwą twarz.
Najwyraźniej niemiecka kanclerz, której obóz otrzymał od Niemców mandat zaufania na kolejne 4 lata, poczuła się całkowicie pewnie. Zdradziła bowiem, jakie są plany jej polityki europejskiej na najbliższy okres.
Gdy Merkel ubiegała się o kolejną kadencję w fotelu kanclerza Republiki Federalnej Niemic, nieco spuściła z tonu jeśli chodzi o lobbowanie za karaniem i szantażowaniem Polski na arenie UE. Niemcy mieli bowiem dosyć ciągłych przepychanek ze wschodnimi sąsiadami.
Jednak teraz jest już po wyborach, a kolejne cztery lata oznaczają kolejne „5 minut” CDU i jej liderki – Angeli Merkel. Tak bezpośredniej wypowiedzi oznaczającej, że Berlin wespół z Brukselą będzie usiłował zmusić rządy suwerennych państw do poszczególnych zachowań, jeszcze nie było. Czyżby pani kanclerz czekała na ten strategiczny moment?
Kanclerz Niemiec Angela Merkel za wszelką cenę chce zmusić państwa członkowskie do realizacji swojej wizji. Dzisiaj, w swoim wystąpieniu w Bundestagu, szefowa rządu w Berlinie wprost przyznała, że będzie chciała zmusić Polskę do czegoś, czego rząd tego kraju nie chce.
Stwierdziła, że poprze uzależnienie wypłat w funduszy spójności od “przestrzegania wartości” oraz … przyjmowania uchodźców. Wygląda zatem na to, że szefowej niemieckiego rządu niezmiennie bardzo zależy na przerzuceniu na polską stronę gorącego ziemniaka, jakim okazały się chordy tzw. uchodźców.
– Biorąc pod uwagę sytuację regionów, chcemy doprowadzić do tego, by w nowym budżecie UE znalazła się także gwarancja silnej polityki spójności. Mniej rozwinięte kraje nadal potrzebują wsparcia, a równocześnie fundusze strukturalne powinny wspierać wszystkie regiony, aby mogły stawiać czoło wyzwaniom – mówiła. Był to jasny sygnał w stronę państw Europy Środkowo-Wschodniej. „Chcecie większe dopłaty? To weźcie od nas trochę naszych problemów”.