W kwietniu przyszłego roku minie 8 lat od tragicznego zdarzenia pod Smoleńskiem, w wyniku którego życie stracił prezydent RP Lech Kaczyński, jego małżonka Maria i 94 inne osoby. Od tego czasu Polska usiłuje – nieskutecznie – odzyskać wrak prezydenckiego samolotu.
W Rosji wrak polskiego Tupolewa przebywa nieprzerwanie od dnia katastrofy – 10 kwietnia 2010 roku. Gdy rządziła Platforma Obywatelska, opozycyjne wówczas Prawo i Sprawiedliwość oraz inne ugrupowania narodowo-konserwatywne zarzucały władzy, że jest bierna w tej sprawie i niedostatecznie stara się o odzyskanie pozostałości maszyny.
Jednak gdy jesienią 2015 r. do władzy doszło PiS, okazało się, że rozmowy z Federacją Rosyjską w tej sprawie wcale nie są takie łatwe. Efekt: po 2 latach rządów konserwatywnego ugrupowania wrak nadal przebywa w Rosji.
„Dziennik Gazeta Prawna” dotarł do informacji, z których wynika, że Moskwa postawiła Warszawie, a raczej Jarosławowi Kaczyńskiemu warunek. Jeśli go spełni, możemy dostać wrak Tupolewa 154 M. Rosjanie deklarują, że owszem – mogą oddać Polsce wrak, ale nasz rząd musiałby wcześniej podjąć decyzję o zakończeniu śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej.
Opozycja zaznacza kpiąco, że Prawo i Sprawiedliwość nie spełni tych warunków, bo uprawia „politykę smoleńską” od ponad siedmiu lat. Z kolei w środowiskach bliskich rządowi i wśród sympatyków PiS góruje pogląd, że prezesowi PiS po prostu zależy na wyjaśnieniu sprawy śmierci brata i blisko stu innych osób.
Władimir Putin podczas konferencji prasowej w Moskwie, pytany przez dziennikarza TVP, wypowiedział się też ws. samej katastrofy. Jego zdaniem nie doszło do zamachu ani eksplozji na pokładzie. Uważa, że powodem tragedii były zaniedbania techniczne.