
Decyzja stołecznego sądu w głośnej sprawie przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu wywołała poruszenie w opinii publicznej. Orzeczenie ogłoszone 14 sierpnia w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia już budzi liczne komentarze i zapowiedzi dalszej batalii sądowej.
- Czytaj też: Nawrockiemu puściły nerwy gdy zobaczył co Izraelczycy napisali o Polakach. Prezydent wpadł w szał
Umorzenie sprawy i argumentacja sądu
Sprawa toczyła się z oskarżenia prywatnego Zbigniewa Komosy i dotyczyła naruszenia nietykalności cielesnej – czynu opisanego w art. 217 Kodeksu karnego.
Sędzia Łukasz Grylewicz przyznał, że zebrane dowody potwierdzają, iż doszło do dwukrotnego uderzenia ręką w okolice twarzy oskarżyciela.
– Zachowania takiego oczywiście nie wolno pochwalać – zaznaczył sędzia, dodając jednak, że społeczna szkodliwość czynu była znikoma.
„Szczególne okoliczności” i stan wyższej konieczności
W uzasadnieniu wyroku sąd wskazał na „szczególne okoliczności” incydentu, uznając, że nie może on być traktowany jako przestępstwo. Sąd przychylił się do argumentów obrony, która powoływała się na działanie w stanie wyższej konieczności.
- Zobacz także: Dla Agaty Dudy to koniec. A jeszcze niedawno była pierwszą damą. Druzgocące wieści wyciekły do sieci
Ani Jarosław Kaczyński, ani jego pełnomocnik nie pojawili się w sądzie – zarówno podczas ogłoszenia orzeczenia, jak i we wcześniejszych terminach. Wniosek o umorzenie został złożony w formie pisemnej.
Strona oskarżająca zapowiada odwołanie
Zbigniew Komosa nie krył rozczarowania decyzją. Wraz z pełnomocnikiem sprzeciwił się stanowisku obrony i domagał się, by polityk złożył osobiste wyjaśnienia.
– Będziemy się odwoływać, orzeczenie nie jest prawomocne – zapowiedział po wyjściu z sali rozpraw.
To oznacza, że sprawa trafi do sądu wyższej instancji. Choć sąd uznał, że czyn miał niewielką szkodliwość społeczną, sam fakt jego zaistnienia może wciąż oddziaływać na debatę publiczną.