Adrian Pisarski – 22-letni strażak, który brał udział w poszukiwaniach daewoo tico na rzece Wisłok w Tryńczy, w rozmowie z portalem Nowiny24 zdradza szczegóły akcji ratunkowej. Mężczyzna przyznaje, że działania służb obserwowało bardzo wiele osób. Wśród nich byli nawet rodzice z małymi dziećmi, którzy chcieli nie oszczędzić swoim pociechom dramatycznego widoku.
Choć Adrian Pisarski pracuje w jednostce w Przemyślu od kilku miesięcy, po raz pierwszy brał udział w tak dramatycznej akcji poszukiwawczej. W rozmowie z portalem „Nowiny24” mężczyzna przyznaje, że o zaginięciu piątki młodych ludzi dowiedział się tego samego dnia z internetu. Kilka godzin później dostał wezwanie do Tryńczy.
– Gdy okazało się, że na dnie jest duży obiekt przypominający samochód, byłem bardzo zaskoczony. Pojawiły się myśli, że to może być ten samochód, którym miały jechać zaginione nastolatki. Po kilku godzinach nie było już wątpliwości – relacjonuje Adrian Pisarski w rozmowie z portalem „Nowiny24”.
Jeden szczegół z miejsca zdarzenia najbardziej zapadł młodemu strażakowi w pamięć. – Były tam całe rodziny, nawet z małymi dziećmi. Wydaje mi się, że najmłodszym powinno się oszczędzić takich widoków – mówi z przejęciem 22-latek.
Jak tłumaczyli przedstawiciele służb, akcja wyciągania samochodu z Wisłoka w Tryńczy była bardzo utrudniona ze względu na słabą widoczność i silny nurt rzeki. Uniemożliwiała ona określenie marki pojazdu i jego koloru. Wiadomo było jedynie, że samochód leży na dachu.
– Zapadła decyzja o wyciągnięciu samochodu poprzez zaczepione na koła zawiesia. Ponownie nurek zszedł pod wodę, aby w złych warunkach zamontować liny na elementy samochodu. Ze względu na to, że każdy krok musiał być wcześniej przeanalizowany kilka razy, tak aby nie narazić nurków na niebezpieczeństwo, akcja wydobycia pojazdu przedłuża się do prawie dwóch godzin- mówi kpt. Marcin Lachnik z KM PSP w Przemyślu w rozmowie z portalem Nowiny24.
Zaginięciem pięciorga młodych ludzi z Tryńczy na Podkarpaciu przez wiele dni żyła cała Polska. Trzy młode dziewczyny – Klaudia, Dominika i Ania wyszły z domu w Boże Narodzenie razem z kolegami – 27-letnim Bogusławem K. i 24-letni Sławomirem G. W domu powiedzieli, że wybierają się na pizzę. Wtedy ślad po nich zaginął. Rozpoczęły się poszukiwania. Rodziny młodych ludzi do końca miały nadzieję, że wszyscy odnajdą się cali i zdrowi. Po czterech dniach potwierdził się najczarniejszy scenariusz. Z rzeki Wisłok wyłowiono samochód marki daewoo tico, w którym znajdowały się ciała pięciu osób. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną ich śmierci było utonięcie.