Bronisławowi Komorowskiemu najwyraźniej niezbyt służy polityczna emerytura. Były prezydent postanowił zostać specjalistą od… polityki zagranicznej i dyplomacji. Pokusił się nawet o analizę i przekonuje, że rządy Prawa i Sprawiedliwości „skandalicznie popsuły naszą pozycję w ramach procesu integracji europejskiej”. On tak na serio? Wszystko wskazuje na to, że tak!
Co spowodowało, że Bronisław Komorowski postanowił dać o sobie znać i zwołał konferencję prasową? Chodzi o podsumowanie trzech lat działalności rządu PiS w sferze dyplomacji. Instytut Bronisława Komorowskiego wykorzystał okazję, żeby zaatakować szefa MSZ Jacka Czaputowicza.
W moim przekonaniu tu nie ma ani cienia nie tylko autokrytyki, nie ma także chęci podkreślenia tego, co minister Czaputowicz, jako nowy minister, zamierza zrobić czy co robi z tym, co sygnalizował, że jest do poprawienia po poprzedniku.
– przekonywał Komorowski.
To jednak nie wszystko. Bronisław Komorowski jest twierdził, że dyplomacja pod rządami PiS to cała lista zaniechań, błędów i „zupełnie dramatycznych pomyłek”. Tak, tak – to właśnie mówił były prezydent, który zasłynął głównie ze swoich kompromitujących gaf i wpadek.[polecamhttps://niezalezna.pl/235992-to-byly-hity-z-kampanii-komorowskiego-japonia-suflerka-ortografia-top-10]
Nie zostały wymienione kwestie integracji europejskiej i związane z nimi kwestie ważne dla Polski. W moim przekonaniu, oprócz całej listy zaniechań, błędów, zupełnie dramatycznych pomyłek, ale także i skandalicznych działań w ramach polskiej polityki zagranicznej ostatnich trzech lat, zasadniczego podkreślenia wymaga błąd nie tylko zaniechania dzisiaj, ale także błąd skandalicznego popsucia naszej pozycji w ramach procesu integracji europejskiej.
– powiedział Komorowski.
Następnie rozpoczęła się debata z udziałem m.in. Radosława Sikorskiego, Romana Kuźniara, Włodzimierza Cimoszewicza i Adama Rotfelda. Brali oni udział w procesie tworzenia przygotowanego przez Instytut Bronisława Komorowskiego raportu dotyczącego trzyletnich rządów PiS w dziedzinie polityki międzynarodowej. W czasie debaty lansowano teorię o doprowadzenie do izolacji międzynarodowej Polski oraz braku długofalowej strategii politycznej państwa.
Wychwalano natomiast… politykę zagraniczną za rządów PO-PSL. Na przykład Radosław Sikorski chwalił się osiągnięciami, które w takim samym okresie wypracował – według niego – rząd Donalda Tuska.
My już mieliśmy i placówkę w Brukseli najnowocześniejszą w Europie, i Partnerstwo Wschodnie, i komisarza ds. budżetu, z Rosjanami – Putin już był na Westerplatte, Grupa ds. trudnych, początki pojednania kościołów, na dobrej drodze był już mały ruch graniczny
– wyliczał Sikorski.
Po debacie Komorowski wystąpił ponownie z moralizatorskim przesłaniem, przekonując jednocześnie, że urząd ministra spraw zagranicznych, podobnie jak stanowiska prezydenta czy szefa MON, jest stanowiskiem, na którym „trzeba starać się w maksymalnym stopniu myśleć poza regułami własnego środowiska partyjnego”.
Problem dzisiaj polega, według mnie, nie na tym, czy minister ma legitymację, czy jej nie ma, bo nie ma partyjnej legitymacji, tylko na tym, że nie ma wystarczająco mocnej pozycji i takiej siły sprawczej (…), aby przeciwstawiać się zakusom polityki partyjnej wpływania na bieg spraw w zakresie kształtowania i realizowania polityki zagranicznej.
– mówił Komorowski.