142 pasażerów i siedmiu członków załogi samolotu lecącego ze stolicy Bangladeszu do Dubaju przeżyło chwile grozy, gdy młody mężczyzna okazał się uzbrojonym szaleńcem, który próbował porwać samolot. Jednemu z pasażerów wydawało się, że mężczyzna ma na sobie kamizelkę z ładunkiem wybuchowym. Maszyna wylądowała w Ćottogram w Bangladeszu, gdzie na porywacza czekał już oddział antyterrorystów. Doszło do strzelaniny. Uzbrojony pasażer został zabity.
Jak podał lokalny portal „Dhaka Tribune”, podejrzany został ranny w wymianie ognia z komandosami, po tym, jak odmówił oddania się w ich ręce. Niestety, młody mężczyzna zmarł zaraz potem, gdy tylko trafił do szpitala w Ćottogram w Bangladeszu.
Jak poinformowała agencja Associated Press, w niedzielę ok. południa czasu polskiego podczas lotu z Dhaki do Dubaju dziwne zachowanie jednego z pasażerów zauważył jego sąsiad. Zaniepokojony, natychmiast powiadomił załogę. Podejrzewał, że na pokładzie samolotu linii Biman może znajdować się groźny terrorysta. Okazało się, że wskazany przez niego mężczyzna jest uzbrojony i prawdopodobnie planuje porwać maszynę. Kapitan nie zastanawiał się długo. Podjął decyzję, by awaryjnie wylądować w Ćottogram w Bangladeszu na lotnisku Shah Amanat. Tam na porywacza czekali już antyterroryści.
– Mogę potwierdzić, że terrorysta został ujęty. Miał być przesłuchany, ale zmarł. Nie mogę jednak zdradzić, co się stało w chwili jego ujęcia (…) Nikomu z pasażerów i członków nic się nie stało – powiedział na specjalnie zwołanej konferencji Mofidur Rahman, przedstawiciel sił powietrznych Bangladeszu.
Rahmna potwierdził też, że piloci zdecydowali się zawrócić do Chittagong, gdy personel kabinowy poinformował ich, że jeden z pasażerów zachowuje się podejrzanie. Istniały obawy, iż może planować porwanie samolotu.
Z ustaleń miejscowych dziennikarzy wynika, że porywacz niekoniecznie był terrorystą. Pojawiły się teorie, że to osoba będąca w depresji, która zdecydowała się na ten dramatyczny krok ze względu na problemy osobiste. Ponoć mówił na pokładzie, że ma problemy z żoną i chce rozmawiać z premierem Bangladeszu. Śledztwo ustali, która wersja jest prawdziwa.
Nie wiadomo jeszcze, czy mężczyzna miał przy sobie prawdziwy pistolet, czy jego atrapę. Nie potwierdzono też, że miał na sobie kamizelkę z ładunkami wybuchowymi.