W październiku 2017 roku astronomowie odkryli pierwszy w historii obiekt międzygwiezdny, który przeleciał przez Układ Słoneczny. Tym ciałem była asteroida Oumuamua, której pochodzenie do dzisiaj budzi wielkie emocje. Okazuje się jednak, że ludzie już wcześniej mieli do czynienia z takimi obiektami, ale po prostu nie umieli tego zauważyć.
Do takich wniosków doszli naukowcy z Uniwersytetu Harvarda, Avi Loeb i Amir Siraj. Astronomowie starannie zbadali dane NASA dotyczące zdarzenia z 9 stycznia 2014 roku, kiedy to na niebie nad północno wschodnim skrajem wyspy Papua Nowa Gwinea widziano spadający meteor. Według badaczy obiekt ten również był międzygwiezdnym podróżnikiem.
Okazało się, że meteor leciał w kierunku Ziemi z prędkością 60 kilometrów na sekundę i był bardzo mały. Jego szerokość nie przekraczała jednego metra. Kiedy naukowcy obliczyli trajektorię jego lotu, stało się jasne, że obiekt ten nie orbitował wokół Słońca. To znaczy, że nie było go w naszym Układzie Słonecznym i przyleciał z przestrzeni międzygwiezdnej.
Naukowcy doszli do wniosku, że obiekty międzygwiezdne mogą być częstszymi gośćmi Układu Słonecznego niż nam się wydawało. Po prostu astronomowie ich nie zauważają. Są to niezmiernie interesujące ciała niebieskie, które mogą przekazać nam wiele informacji, a nawet przenosić życie na odległe planety.
Po wysłuchaniu opinii naukowców społeczność astronomiczna podzieliła się na dwa obozy. Niektórzy uważają, że uczeni zbyt wcześnie wyciągnęli tak daleko idące wnioski. Jednak wśród naukowców, są i tacy, którzy wspierają interpretację specjalistów z Harvardu.