O godz. 20.57 ich telefony komórkowe straciły sygnał. To prawdopodobnie wtedy daewoo tico z młodymi ludźmi stoczyło się ze stromej skarpy i wpadło do rzeki. Wrak osiadł na dnie do góry kołami, a jego wnętrze błyskawicznie wypełniło się lodowatą wodą. Oszołomione ofiary zapewne do końca walczyły o swoje życie. Ale z takiej pułapki nie sposób było się wydostać. Śledczy właśnie potwierdzili, że przyczyną śmierci trzech nastolatek i dwóch ich kolegów było utonięcie.
Wszystko zaczęło się kilka godzin wcześniej od spotkania przyjaciół. Klaudia i dwie siostry Ania oraz Dominika pochodziły z Tryńczy na Podkarpaciu. W Boże Narodzenie postanowiły oderwać się od świątecznych stołów i wieczór spędzić z kolegami, których dawno nie widziały.
Bogdan i Sławomir pracowali za granicą. Na święta wrócili do rodzinnych domów w pobliskim Ubieszynie. Młodszy z mężczyzn właśnie za kilkaset złotych kupił kilkunastoletnie daewoo tico. Nawet nie zdążył przerejestrować auta. W Boże Narodzenie zabrał kolegę i koleżanki na przejażdżkę po okolicy. Pół godziny przed tragedią młodzi ludzie odwiedzili stację benzynową, gdzie zatankowali paliwo. Tam świadkowie zauważyli, że 27-latek był wyraźnie pod wpływem alkoholu. – Przypuszczamy, że pojazdem kierował właściciel tico, bo świadomie nie dopuściłby do tego, aby pojazd prowadziła osoba nietrzeźwa – mówi prokurator Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
Auto jechało bocznymi alejkami. Znalazło się na polnej drodze biegnącej za domami wzdłuż koryta rzeki Wisłok w Tryńczy. Droga jest wąska, są na niej błotniste kałuże. Wystarczy minimalny błąd kierownicą, by stracić kontrolę nad autem i stoczyć się ze stromej skarpy prosto do rzeki. Tak właśnie stało się z daewoo tico. – Przypuszczamy, że samochód wpadł w poślizg. Możliwe, że wpływ na wypadek miała nadmierna prędkość auta oraz jego stan techniczny, który zostanie szczegółowo poddany ekspertyzie – stwierdza prokurator Pętkowska.
Samochód koziołkował i całkowicie zatonął. – Latem woda ma tu może 80 cm, ale zimą po deszczach jest jak teraz, nawet 3 metry głębokości – mówi mieszkający w pobliżu gospodarz.
Tico błyskawicznie zniknęło pod wodą. – Po przeprowadzonej sekcji zwłok wiemy, że żadna z ofiar nie odniosła poważnych obrażeń w wyniku wpadnięcia samochodu do rzeki. Przyczyną śmierci było utonięcie – dodaje prokurator.
W tico były stłuczone boczne szyby. Ale gdyby nawet komuś udało się wydostać z wraku nie miałby szans z tak silnym nurtem rzeki. Nawet podczas akcji wydobywania samochodu, nurków musiało linami asekurować kilku strażaków na brzegu.
Kiedy dziewczyny i ich koledzy nie wróciły do domów, rodziny zaczęły od razu się niepokoić. Jedna z matek zwróciła się nawet do znanego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego, który rzeczywiście wskazał miejsce poszukiwań.
W piątek 29 grudnia od rana szukano wzdłuż rzeki jakichkolwiek tropów. Dziennikarz Faktu był na miejscu w chwili, kiedy grupka osób zwróciła uwagę na krótki ślad po oponie na skarpie oraz na lekkie spiętrzenie wody. Wkrótce do akcji wkroczyli strażacy, którzy odnaleźli wrak z ofiarami i wydobyli go na brzeg.