Pewien Kalifornijczyk zgłosił się do szpitala z ponad półtorametrowym okazem pasożyta, którego przyniósł… w torbie. Okazało się, że w organizmie nieświadomego niczego 30-latka od miesięcy rozwijał się tasiemiec. Kiedy robak sam wydostał się z jego ciała, mężczyzna postanowił zgłosić się do szpitala. Lekarze nie kryli zdziwienia.
Choć ta sytuacja wydarzyła się w sierpniu ubiegłego roku, to dopiero teraz wyszła na światło dzienne w wyniku rozmowy lekarza z dziennikarzem, który tworzy medyczne podcasty.
Młody mężczyzna przyszedł na oddział ratunkowy w kalifornijskim Fresno z nietypowym pakunkiem – owiniętym w papier toaletowy gigantycznym tasiemcem (miał około 1,67 metra długości). Pacjent wyznał lekarzowi, że nieświadomie pozbył się ogromnego pasożyta podczas ataku krwawej biegunki. Przyznał również, że przez ostatnich kilka miesięcy odczuwał dyskomfort, choć nie przypuszczał, co jest jego przyczyną.
Okazało się, że najbardziej prawdopodobnym źródłem zakażenia pasożytem była surowa ryba. Mężczyzna wyznał, że uwielbia sushi z łososia i zajada się nim praktycznie codziennie. Według lekarza tasiemiec musiał rozwijać się w organizmie 30-latka co najmniej od pół roku.
Po tych mało przyjemnych doświadczeniach Amerykanin przyrzekł sobie raz na zawsze skończyć z jedzeniem surowych ryb.
WARNING: GRAPHIC CONTENT. A Fresno man with a ravenous appetite for sushi showed up at CRMC asking to be treated for worms. When ER doctors asked why, he said he pulled out a 5 1/2 foot long tapeworm from his body. We speak with the physician who treated him tonight @ABC30 pic.twitter.com/RMtC3grhlW
— Christina Fan (@ChristinaABC30) January 19, 2018