Zakłada profile na kilku portalach i przystępuje do działania. Założyła sobie, że umówi się z każdym kto zaproponuje spotkanie. Robi notatki dla potomnych, żeby wiedzieli, z czym to portalowe randkowanie się wiąże.
Z Karolem spotkała się dwa razy. Korespondowali przez pół roku.
– Wiedzieliśmy o sobie wszystko. Takie pisanie do siebie przez portal naprawdę buduje więź. To duża zaleta internetowych znajomości – mówi. – Ale niestety. Kiedy spotkaliśmy się w realu, szybko okazało się, że nie byliśmy zauroczeni sobą, ale wyobrażeniami o sobie. Skonfrontowani z rzeczywistością szybko zakończyliśmy znajomość.
Po Karolu nastąpił Zbyszek. Był o 7 lat starszy. Odpowiedzialny, dojrzały – chodzący ideał. Niestety na jaw wyszło, że do tych super cech doszła jedna, w dodatku bardzo niepożądana – nieszczerość
– Już na pierwszej randce okazało się, że był w poważnym związku, a ze mną pisał dla rozrywki. Twierdził, że to nic złego.
Podobnie niezobowiązująco traktowali Olę również inni mężczyźni.ją inni mężczyźni.
– Czułam się, jak towar na półce. Zagadywali standardowym tekstem, który kopiowali pewnie do setek innych dziewczyn. Potem pytali o rozmiar biustu i obwód w talii. Myśleli, że im wolno, bo przecież wystawiłam się „na sprzedaż”. Blokowałam ich od razu. Nigdy się nie spotkaliśmy.
Relacje w internecie – zdaniem Oli – nawiązują się szybko i bywają pobieżne. Każdy oczekuje strzały amora już po pierwszej randce, a szansa na przyjaźń, z której stopniowo coś się urodzi, jest raczej nikła.
– Odpowiedzi na wiadomości dostaje się rzadko. Znajomości często też gasną, bo ludzie korespondują z wieloma osobami naraz, co nie sprzyja trwałości tych relacji.
Ola przyznaje jednak, że zdarzają się perełki. I dla nich warto było wytrwale poszukiwać.
– Profesjonalne portale randkowe oferują swoim użytkownikom testy osobowościowe ułatwiające dobór partnerów. Tego nie uświadczymy w realnym życiu, dlatego jeśli się temu dopasowywaniu zaufa, można spotkać ludzi, z którymi wspólny język znajduje się po kilku sekundach.
W ten sposób Ola poznała Adama, Franka i Krzyśka. Z każdym spotykała się po kilka miesięcy (nie jednocześnie – taką obrała sobie zasadę), ale zgubiło ich jedno. Za duże oczekiwania.
– Wydawało nam się, że skoro dobrał nas portal, nie musimy wkładać w te relację pracy. Wszystko stanie się samo. Szkoda, że błąd zrozumiałam dopiero po trzech rozstaniach.
– Dużo dzięki tym portalom dowiedziałam się o sobie. Nauczyłam się precyzować swoje oczekiwania, ale też wyjaśniać, kim jestem. Poznawałam siebie, poznając mężczyzn. To było świetne i dużo mi dało. Wad prowadzenia tego typu relacji było mniej więcej tyle, ile zalet.
Ola czuła, że mężczyźni, z którymi korespondowała, nie dają sobie szansy, żeby ją poznać. Szli na łatwiznę. Myśleli, że nie muszą się starać – tak jakby zgoda na pierwszą randkę świadczyła o Oli całkowitym oddaniu. Zdarzały się też niestety drwiny ze strony znajomych z pracy: „Ola, jak czujesz się samotna, to my posiedzimy trochę przy twoim biurku”. – Otoczenie nie zawsze rozumie idee tego typu stron.
– Nie żałuję jednak – kwituje Ola. – Dlaczego? Bo poznałam mnóstwo ludzi, a to by mi się inaczej nie udało.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego było warto.
– Kiedy już się poddałam i chciałam skasować konta napisał do mnie Robert. Uwiodło mnie w nim to samo – śmieje się – że miał już dosyć i stracił nadzieję. Umówiliśmy się ze sobą po setkach wątpliwości na randkę ostatniej szansy. W sierpniu bierzemy ślub. Mój zegar biologiczny nie posiada się z radości.