
Jarosław Kaczyński miał nadzieję na realny wpływ na Pałac Prezydencki. Jednak nowo wybrany prezydent Karol Nawrocki zaskoczył wszystkich. Według nieoficjalnych doniesień Onetu, politycy odbyli trudną rozmowę, po której wszystko stało się jasne.
Kaczyński chciał Czarnka w Pałacu. Nawrocki odpowiedział stanowczo
Jak ustalił Onet, lider PiS zamierzał wprowadzić Przemysława Czarnka do kancelarii nowego prezydenta. Czarnek, obecny poseł i wiceprezes PiS, miał być gwarantem wpływów partii w otoczeniu głowy państwa. Taki ruch zapewniłby Jarosławowi Kaczyńskiemu możliwość wpływania na kluczowe decyzje prezydenta elekta.
Ale Karol Nawrocki nie pozostawił złudzeń. Postawił twardy warunek: przyszły szef jego kancelarii ma być bezpartyjny.
– Czarnek z niczego nie zamierza rezygnować – relacjonuje rozmówca Onetu z otoczenia Kaczyńskiego.
Taka postawa miała być dla lidera PiS dużym rozczarowaniem. Doszło do napiętej rozmowy z prezydentem elektem. Dla wielu oznacza to początek zupełnie nowego układu sił.
Czy Nawrocki wyjdzie z cienia Nowogrodzkiej?
Decyzja Nawrockiego, by nie dopuścić do objęcia stanowiska przez partyjnego działacza, może być sygnałem, że zamierza uniezależnić się od PiS. Ale czy to realna próba zerwania ze starym porządkiem, czy jedynie symboliczny gest?
W kuluarach mówi się, że PiS liczył, iż Pałac Prezydencki stanie się przeciwwagą dla rządu Donalda Tuska. Przemysław Czarnek, znany z twardej linii i konserwatywnego podejścia, miał być gwarantem obrony interesów prawicy.
Bezpartyjna osoba w Kancelarii Prezydenta może oznaczać, że Karol Nawrocki zamierza samodzielnie podejmować decyzje. Tego najbardziej obawia się Nowogrodzka.
Przysięga już w sierpniu. Czy zacznie się nowy rozdział?
Zgromadzenie Narodowe zostało zwołane na 6 sierpnia o godzinie 10. Wtedy Karol Nawrocki złoży przysięgę prezydencką, która oficjalnie rozpocznie jego kadencję. Fragment roty brzmi:
„Dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem.”
Czy to tylko słowa, czy zapowiedź realnych zmian? Wiele wskazuje na to, że pierwsze decyzje personalne nowego prezydenta będą miały duże znaczenie polityczne. Walka o wpływy dopiero się zaczyna.