To miał być zwykły piątkowy patrol w centrum Gdyni. Policjanci zatrzymali samochód, który jechał nerwowo, zbyt wolno i zygzakiem. Z pozoru nic niezwykłego — do momentu, gdy poznali nazwisko kierowcy. Piotr N., pseudonim „Nazar”. Patostreamer, którego internetowe transmisje od miesięcy budzą obrzydzenie i strach.
- Zobacz także: Strzelanina w Wielkopolsce. 5 osób zatrzymanych
 
Nie był sam — w aucie panował chaos, a jego zachowanie od razu wzbudziło czujność funkcjonariuszy. Kiedy wykonali rutynowy test, urządzenie zapaliło się na czerwono.
Nerwowy kierowca i podejrzane testy
Policjanci najpierw myśleli, że to kolejny przypadek prowadzenia pod wpływem alkoholu. Ale alkomat wskazał zero. Dopiero test na obecność narkotyków dał wynik pozytywny. W jego organizmie wykryto THC, substancję występującą w konopiach.
To jednak był dopiero początek. Funkcjonariusze sprawdzili jego dane w systemie i zrozumieli, że trafili na kogoś znacznie poważniejszego niż tylko kierowcę „po dymku”.
Internetowy hejter z bronią w ręku
Piotr N., znany w sieci jako „Nazar”, od miesięcy szokował internautów swoimi transmisjami. Na nagraniach pojawiał się z bronią białą, wykrzykując antyukraińskie hasła, grożąc i obrażając cudzoziemców. Często w tle pojawiały się symbole i slogany, które — jak twierdzą śledczy — nawiązywały do rosyjskiej propagandy.
W sieci dorobił się grona fanów, ale też wielu wrogów. Na jego kanałach pojawiały się filmy, w których wyśmiewał ofiary wojny, a nawet nawoływał do przemocy wobec osób o ukraińskim pochodzeniu.
To właśnie te nagrania sprawiły, że od miesięcy był na celowniku policji i prokuratury.
6 zarzutów, ale to dopiero początek
Zatrzymanie w piątek, 31 października, było dla służb okazją, by wreszcie działać. Policjanci przeszukali jego mieszkanie w Trójmieście. Znaleźli tam noże, nagrania i materiały, które mogą stać się kluczowe w sprawie.
Po przesłuchaniu „Nazar” usłyszał sześć zarzutów. Wśród nich:
- 
nawoływanie do nienawiści,
 - 
groźby karalne,
 - 
propagowanie przemocy,
 - 
ujawnienie danych osobowych pokrzywdzonego,
 - 
łamanie zakazu symboli popierających rosyjską agresję,
 - 
oraz prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków.
 
Ale śledczy podkreślają: to dopiero początek. – Analizujemy jego wcześniejsze transmisje, tam może być materiał na dziesiątki kolejnych zarzutów – mówi jeden z oficerów.
Głośne prowokacje i skrajne poglądy
„Nazar” zasłynął m.in. z akcji zaklejenia tablicy z nazwą pl. Wolnej Ukrainy w Gdyni. Uczestniczył też w niszczeniu flag ukraińskich na budynkach urzędowych. Według śledczych, osoby z jego otoczenia mogły mieć związek z podpaleniami aut z ukraińskimi rejestracjami.
Mężczyzna od dawna kreował się na „patriotę”, ale jego działalność — pełna nienawiści i przemocy — od dawna balansowała na granicy prawa. Teraz wygląda na to, że tę granicę przekroczył.
Decyzja sądu w poniedziałek
W poniedziałek, 3 listopada, sąd zdecyduje, czy Piotr N. trafi do aresztu. Policja i prokuratura przekonują, że istnieje ryzyko matactwa — mężczyzna miał wpływ na swoich widzów i zwolenników, którzy powtarzali jego hasła i bronili go w sieci.
Jeśli sąd przychyli się do wniosku prokuratury, „Nazar” spędzi kolejne miesiące za kratkami. W przeciwnym razie może wrócić do internetu – a to, jak mówią śledczy, byłoby „niebezpieczne i nieodpowiedzialne”.
