Czy ktoś zbudował na drzewie gniazdo orlika krzykliwego? Na to wygląda. Gniazdo posłużyło do zrzutek pieniędzy i wielkiej akcji medialnej ze strefami ochronnymi w roli głównej. Dlaczego takie „numery” wciąż przechodzą bez echa? Nadmiar proekologicznych narracji panoszących się w mediach społecznościowych, wygłaszanych do naiwnie podążających za ekotrendami followersów, skontrastowany jest smutną ciszą instytucji państwowych, które od lat mniej krzyczą i warczą, ale dysponują skarbami wiedzy, doświadczenia i skuteczności, podpartej niezbitymi dowodami w postaci danych statystycznych. Brutalna prawda jest taka, że bardziej słychać tego, kto głośniej krzyczy, jak w przypadku historii z Lasami Państwowymi, Fundacją Dziedzictwo Przyrodnicze i orlikiem krzykliwym w tle. Tworzenie nowych stref ochronnych dla zagrożonych gatunków, może być przykładem czarującej narracji, której dajemy się uwodzić, nie bacząc na to czy i jaki ma sens.
Sfingowane gniazdo orlika krzykliwego?
Jakiś czas temu głośno było o sporze dotyczącym drzew do wycinki na obszarze Nadleśnictwa Stuposiany. Antoni Kostka, beneficjent rzeczywisty Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze i jednocześnie członek organu nadzoru Fundacji, bił na facebookowy alarm, iż Lasy Państwowe przeznaczyły pod topór drzewo, na którym znajdowało się gniazdo orlika krzykliwego.
Co oznacza taki komunikat wrzucony w eter? Po pierwsze, rzekomą kompromitację Lasów Państwowych i podważenie kompetencji leśników. Po drugie, „odkrycie” gniazda jest doskonałą okazją do przeprowadzenia medialnej nagonki i założenia kolejnej zbiórki na działania, których skuteczność zostaje rzekomo dowiedziona tym ogłaszanym wszem i wobec sukcesem. Po trzecie, oznacza to, że wielu z nas przeczytało tę eko-informację, połknęło ją bez zastanowienia i sprawdzenia, a na koniec, być może wpłaciło jakiś datek na zaprzestanie wycinki drzew lub tworzenie kolejnej strefy ochronnej.
Zanim jednak zdecydujemy się w odruchu z serca płynącym, po raz kolejny wesprzeć działania instytucji, o której wiemy tyle, że działa w słusznej sprawie, bo sama nam o tym zakomunikowała, warto powiedzieć -SPRAWDZAM!
Kostka: nie jestem ornitologiem
Zaczęło się od publikacji filmiku na facebookowej stronie Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, ukazującego prawdopodobnie gniazdo orlika krzykliwego, znajdujące się na drzewie przeznaczonym do wycinki. Ze względu na kontrowersje wokół pojawienia się gniazda, którego, jak uparcie twierdzili leśnicy, przedtem nie było, zarządzono przeprowadzenie wizji lokalnej z udziałem przedstawicieli Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, pracowników Nadleśnictwa Stuposiany oraz przedstawiciela Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
Leśniczy LP z Nadleśnictwa Stuposiany sugeruje, iż „ustalenia wskazują, że gniazdo zostało wykonane przez człowieka”, ponieważ nie ma jakichkolwiek śladów gniazdowania pod drzewem i w gnieździe, na dokumentacji fotograficznej widoczne są odłamane od pnia gałęzie, które następnie wmontowane zostały w gniazdo, zaś samo gniazdo jest nietypowo ażurowe. Warto dodać, że orlik krzykliwy należy do ptaków migrujących i nie buduje w naszym kraju gniazd w okresie zimowym.
Kwestia pomówienia o sfingowane gniazdo, znalazła swoje rozstrzygnięcie w sądzie
„Ja nie znam się na gniazdach, nie jestem ornitologiem, uzyskałem informację, że jest jakieś gniazdo i poszedłem do lasu je zobaczyć. A następnie opublikowałem film, gdzie było powiedziane, że jest to prawdopodobnie gniazdo orlika. Nigdy się nie wypowiadałem, kiedy to gniazdo powstało, jak mogło powstać. Twierdzę, że z fundacji nikt tego nie zrobił”
-tak o „sfingowanym” gnieździe wypowiedział się Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze na przegranej rozprawie sądowej w sierpniu 2021 roku.
Z pytaniami o wyjaśnienia zwróciliśmy się do RDOŚ Rzeszów i Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. RDOŚ Rzeszów poinformowała, że nie posiada dokumentacji w tej sprawie, a FDP nie odesłała odpowiedzi na zadane pytania (po ich otrzymaniu wrócimy do tematu uzupełniając narrację wokół gniazda ze strony FDP).
To ile jest stref ochronnych orlika krzykliwego?
Mimo frapującej „niepewności”, co do autentyczności wspomnianego gniazda, zbiórek nie zaniechano. Na zrzutkowych stronach oznaczonych logotypem Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, możemy przeczytać o utworzeniu przez Fundację w Puszczy Karpackiej:
1. 144 stref ochronnych, m.in. dla orła przedniego, orlika krzykliwego, sóweczki, bociana czarnego i porostów. Z czego dla orlika krzykliwego 43 strefy, dla porostów łącznie 35 stref, https://www.przyrodnicze.org/nie-wycinajcie-orlom-drzew-pomagam/
2. 144 stref ochronnych, m.in. dla bociana czarnego, orlik krzykliwego, orła przedniego, sóweczki i porostów. Z czego dla orlika krzykliwego 97 stref, dla porostów łącznie 40 stref, https://przyrodnicze.org/dladrzew
Dane te nieco się ze sobą rozmijają, wobec czego zwróciliśmy się z pytaniem do RDOŚ. Według danych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska istnieją obecnie 62 strefy ochronne dla orlika krzykliwego, zgłoszone przez FDP (dane nie uwzględniają stref zniesionych (brak zasiedlenia), zmienionych (zmiana granic) czy scalonych). RDOŚ Rzeszów potwierdziła dużą aktywność Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze na terenie Puszczy Karpackiej, wnioski złożone przez Fundację stanowią 60% całej puli. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze uruchomiła zrzutki mające na celu wsparcie akcji wyrażonej sloganem „szukania takich drzew, w których swoje gniazda zakładają ptaki”. W ruch poszły tu argumenty o niepotrzebnym i wyniszczającym wyrębie starych drzew przez Lasy Państwowe. Jednak przy bliższej analizie, chociaż retoryka ta niesie się medialnie, zdaje się mijać z faktami, na które powołują się Lasy Państwowe i RDOŚ.
„Największym zagrożeniem dla ptaków drapieżnych nie jest wycinka drzew, a zanikanie terenów żerowiskowych co wynika z zaniechania użytkowania kośnego, zmiany użytkowania. Co to znaczy? Mimo zachowania najbardziej majestatycznych i najstarszych drzew, nie będziemy mieli gniazd ani orła, ani orlika, bo po prostu te ptaki nie będą miały co jeść, a tym samym nie wykarmią młodych… Nie będziemy mieli więcej stref niż gniazd, co znów skorelowane jest z ilością par lęgowych”
– tłumaczy Łukasz Lis z RDOŚ Rzeszów.
0 zł contra 1200 zł za jedną strefę ochronną?
Wyznaczaniem stref ochronnych zajmuje się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Co najistotniejsze, w tym kontekście, zgłoszenia potencjalnego miejsca do utworzenia strefy, może dokonać każdy. Nie trzeba posiadać specjalistycznej wiedzy ani wykształcenia.
„Nie licząc kosztów własnych wnioskodawcy, postępowanie jest BEZPŁATNE. To nasze ustawowe zadanie. Również PGL Lasy Państwowe robią to w ramach swoich zadań. Podsumowując, w przypadku kiedy obserwator przyrody znajduje gniazdo „gatunku strefowego”, widzi potrzebę wyznaczenia takiej strefy, może zwrócić się do nas w tej sprawie i utworzymy tą strefę. Nie trzeba nic płacić. Postępowanie jest ZA DARMO”
– informuje Łukasz Lis rzecznik prasowy RDOŚ Rzeszów.
A jaki jest koszt utworzenia strefy ochronnej według Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze?
Wartość szacunkowa znacznie odbiega od zera. W zależności od zbiórki wyceniany jest na 1000-1200 zł od strefy. Fundacja planuje utworzenie 30. stref na terenie Puszczy Karpackiej. Aktualnie mamy do wyboru dwie zbiórki:
1. https://przyrodnicze.org/dladrzew
„Koszt utworzenia jednej strefy wynosi 1200 złotych. Potrzebujemy 36 000 złotych”.
2. https://www.przyrodnicze.org/nie-wycinajcie-orlom-drzew-pomagam/
„Koszt utworzenia jednej strefy wynosi 1000 złotych. Potrzebujemy 30 000 złotych”.
– czytamy na zbiórkowych stronach.
Czy ekolodzy zbierają pieniądze na powoływanie stref ochronnych, co jest przecież działaniem formalnie bezkosztowym? Być może oni sami, gdyby odpowiedzieli na nasze pytania, stwierdziliby, że zbierają na promocję stref… ale czy tak ten komunikat odbierają odbiorcy zbiórek?
Ekspert, czyli kto?
Na co przeznaczane są koszty własne FDP, na pokrycie których zrzucają się wrażliwi ekologicznie Polacy?
„Potrzebujemy Twojego finansowego wsparcia, które pozwoli pokryć koszty ekspertów terenowych i szukania nowych terenów z gniazdami orła do stworzenia mikro-rezerwatów przyrody w Puszczy Karpackiej”
– informuje Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze.
I tu zachodzi pytanie o wycenę kosztów pracy „ekspertów terenowych”, którzy zgodnie ze stanowiskiem rzecznika RDOŚ Rzeszów nie muszą posiadać żadnej specjalistycznej wiedzy czy wykształcenia, by zainicjować całą niezbędną procedurę tworzenia stref ochronnych, która… nie kosztuje nic.
Na co w takim razie się zrzucamy, skoro „terenowym ekspertem” może być w zasadzie każdy? Z niecierpliwością oczekujemy na odpowiedź Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
Manipulować. O biernej ochronie przyrody
W kwietniu 2021 na Facebooku ukazał się wpis A.Kostki „O ochronie biernej i ludzkiej naturze słów kilka”. Autor odwołując się do własnej koncepcji ludzkiej natury, której ułomność polega jego zdaniem na konieczności nieustannego robienia czegoś, wypowiedział się także na temat biernej ochrony przyrody. Argumentując za zaprzestaniem podejmowania ingerencji w obszar natury, będąc wyznawcą pozostawiania w niej „bałaganu”, wskazuje ochronę ścisłą jako element sprzyjający realizacji takich postulatów. I może nie byłoby w tym nic złego, koncepcja, jak każda inna, gdyby nie narracja pana Kostki, który do swoich odbiorców zwrócił się tymi słowy:
„Nie ma prostej recepty. Trzeba edukować, ale lepiej jest manipulować (tak, wiem, nie lubicie tego słowa…). Trzeba po prostu jakoś nic-nie-robienie nazwać robieniem-czegoś. Proste?”.
Proste… Jeśli zatem dalej w porywach serca będziemy chcieli zrobić coś dla środowiska, zastanówmy się przez moment, na co właściwie wydajemy pieniądze? Czy są one słusznie i racjonalnie pożytkowane? I nie bójmy się sięgać po informacje. Dane statystyczne i historyczne może nie są najciekawszą lekturą, ale dostarczają mierzalną i sprawdzalną wiedzę o świecie.
Agnieszka Winnik – dziennikarz
Robert Wyrostkiewicz – dziennikarz
Fot. LP (collage AW)