Niemcy kontra reszta świata. Nasi zachodni sąsiedzi właśnie znaleźli się pod ogromną presją. Nie chodzi o reparacje. Jednak mają zapłacić Polakom także z uwagi na obrzydlistwa z początku XX wieku.
Dziś II wojna światowa to najbardziej wstydliwy element historii Niemiec. Starają się możliwie mocno wybielać, ale i zdają sobie sprawę, że zbyt gęste tłumaczenia pogarszają ich sytuację.
By nieco zagłuszyć ciągle wracające dyskusje o destrukcyjnych dla Europy działaniach Niemców, nasi zachodni sąsiedzi coraz częściej nazywają faszystami – o ironio – Polaków.
Niemcy pod presją
Chociażby dlatego, że nie chcemy uchodźców, że jesteśmy tacy oporni i zamknięci na nowe kultury. Tymczasem to oni na początku XX wieku nie mogli pogodzić się z tym, że inne nacje nie mówią po niemiecku.
Stąd też legendarna już germanizacja. Najczęściej poddawano jej polskie dzieci. Dziś nikt nie jest w stanie dokładnie oszacować, jak wiele naszych rodaków zostało poddanych agresywnej, nieludzkiej wręcz germanizacji. Temat powrócił, gdy niemiecki sąd – a jakże – uznał, że polskim dzieciom nie należą się odszkodowania.
Wg niemieckiego sądu dzieci porwane i poddane germanizacji nie mają prawa do odszkodowania. Ofiary chcą odwołać się od tej decyzji. Przymusowej germanizacji w III Rzeszy były poddane setki tysięcy polskich dzieci.
Sąd Administracyjny w Kolonii zdecydował. W 2015 roku wpłynął tam pozew ze stowarzyszenia „Zrabowane dzieci – porwane ofiary”. Sąd pisze w uzasadnieniu wyroku, że bez wątpienia ofiarom „poprzez przymusową germanizację zostały wyrządzone znaczne krzywdy”.
Sąd zauważa jednak, że nie jest tą instancją, która może dodać kolejne kategorie ofiar do tych, którym już przysługuje prawo do odszkodowań. A są to wedle rządowych wytycznych osoby prześladowane przez nazistów „z powodu swoich społecznych lub osobistych zachowań lub z racji szczególnych cech osobistych (jak np. upośledzenie umysłowe)”. Zdaniem sądu porwane i siłą germanizowane dzieci nie należą do tej grupy. Sąd odwołał się do odmowy, jaką ofiary dostały w 2013 roku od ministerstwa finansów. Urzędnicy tłumaczyli w niej, że ofiary porwań i przymusowej germanizacji „nie były prześladowane z racji swojego zachowania lub cech”.
Polska nie jest sama
Hermann Lüdeking i Christoph Schwarz ze stowarzyszenia „Zrabowane dzieci – zapomniane ofiary”, są rozgoryczeni decyzją sądu. – To wielka niesprawiedliwość, co się wtedy działo, tym ludziom wyrządzono wielką krzywdę. Zależy mi na tym, by uznano ich za ofiary i przyznano odszkodowania – mówi Christoph Schwarz w rozmowie z Deutsche Welle. Schwarz jest nauczycielem i historykiem-hobbystą, który od kilkunastu lat angażuje się w upamiętnienie ofiar nazistowskich rabunków i przymusowej germanizacji.
Jak widać, Niemcy nie stwarzają nawet pozorów. Ciągle próbują nam wmawiać, że czują moralną odpowiedzialność za to, co się działo. Ale płacić nie mają zamiaru. Tym bardziej Polakom, bo przecież „poważniejszym” krajom – jak Francja, Anglia czy USA, a także Żydom – wypłacili co do grosza. Nawet z nawiązką.
Teraz pojawiają się głosy, że państwa, które miały zamiar wesprzeć Polskę w uzyskaniu reparacji (m.in. USA i Grecja) także będą wywierać naciski na Berlin, by ten poszedł po rozum do głowy. Nie ma wątpliwości, że wielu polityków na każdym kroku zaznaczających zwój antynazizm zaapeluje do Angeli Merkel. O to, by wykonała ukłon w stronę gnębionych przez Niemców Polaków. Chodzi o kwoty tysiące razy mniejsze, niż reparacje, których państwo polskie miałoby się wkrótce domagać.
źródło: Deutsche Welle