To zdjęcie zdaje się jednoznacznie wskazywać na to, że jedna z ofiar katastrofy smoleńskiej została uwieczniona na fotografii z przestrzeloną głową. Co ciekawe, fotografia ta nie została przeanalizowana na potrzeby rosyjskich ani polskich raportów mających na celu wyjaśnić przyczyny tragedii.
Z naszych informacji wynika, że na zdjęciu znajduje się pracownik Biura Ochrony Rządu. Niewykluczone, że jest to jeden z dwóch poszkodowanych, którzy przeżyli zderzenie z ziemią.Intrygującą ranę wchodzącą z tyłu a wychodzącą z boku głowy analizował portal smolenskcrashnews.com.
Najprostszy schemat pokazuje, że rana jednoznacznie wskazuje na postrzał z broni palnej.
Rana od wejścia kuli nosiła ślady krwi, ale i w jej okolicach skóra nieco zmieniła barwę. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że były to ślady proszku po postrzale.
W miejscu, gdzie kula miałaby wyjść z ciała ofiary również znajdowały się ślady krwi oraz tkanki mózgowej.
Komisje powołane przez Donalda Tuska i stronę rosyjską do dziś utrzymują, że na miejscu katastrofy nigdy nie padły strzały.
Była premier w sposób haniebny skomentowała sprawę ekshumacji ofiar smoleńskich:
“Nie wiem, to jest bardzo przykre. Być może było tak, że brakujące części wizualnie pasowały do tego ciała i dlatego włożono je do tej trumny.
Trudno mi powiedzieć, bo mnie przy tym nie było.
(…) Wszystko można mówić, zarzucać, że nie było staranności przy identyfikacji zwłok. Ale ja nie wiem, o jakiej staranności można mówić przy rozkawałkowanych zwłokach?
Te zwłoki trzeba było włożyć do trumny, ułożyć jak puzzle” – powiedziała polskojęzycznemu “Newsweekowi” była premier Ewa Kopacz.
Co tam się właściwie wydarzyło? Jest coraz więcej pytań a tak mało odpowiedzi.
Czy Polacy dowiedzą się w końcu prawdy? Czas pokaże…