Ujawniono testament Joanny Kołaczkowskiej… Ona wiedziała
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Śmierć Joanny Kołaczkowskiej wstrząsnęła całym krajem. Uwielbiana artystka kabaretowa odeszła 17 lipca 2025 roku, po długiej walce z chorobą nowotworową. Jeszcze przed odejściem Joanna Kołaczkowska mówiła o śmierci, lękach i spisała testament.

Joanna Kołaczkowska zmarła po ciężkiej chorobie

W kwietniu 2025 roku Kabaret Hrabi poinformował, że Joanna Kołaczkowska zawiesza działalność sceniczną z powodów zdrowotnych. Już wtedy wiele osób przeczuwało, że sytuacja jest poważna. Diagnoza była bezlitosna – nowotwór. Choć 59-latka walczyła z ogromną determinacją, nadzieja nie wystarczyła.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

W nocy z 16 na 17 lipca świat usłyszał najgorszą wiadomość. Kabaret Hrabi zamieścił przejmujący wpis:

„Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska… Nasza Asia. […] Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił. Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie.”

Diagnoza w ciąży. „Nie pamiętałam, że jestem w ciąży”

Nie wszyscy wiedzieli, że problemy zdrowotne Kołaczkowskiej sięgały dużo wcześniej. W rozmowie z „Gazetą Prawną” wyznała, że będąc w ciąży, usłyszała druzgocącą diagnozę – czerniak.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Byłam w czwartym miesiącu, kiedy mi go usuwali. Przeżyłam straszliwy szok, kompletna szajba, przez miesiąc nie pamiętałam, że jestem w ciąży.”

To był tylko początek trudnych doświadczeń, które odcisnęły piętno na jej psychice.

„Wstawałam i płakałam”. Kołaczkowska zmagała się z depresją

W 2010 roku Kołaczkowska zaczęła walkę z depresją. W rozmowie z Alicją Resich opowiadała, jak trudna była codzienność:

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Wstawałam z łóżka i gdy się budziłam, to miałam taką świadomość: 'Ojej, zaczyna się’. […] Stałam przed lustrem i płakałam, bo nie wyobrażałam sobie, że mam zejść na dół i zrobić sobie śniadanie.”

Otwarcie mówiła też o lękach – o chorobie, o cierpieniu, o odejściu. Przede wszystkim jednak bała się utraty kontroli. Nie tego, że umrze, ale tego, co będzie po niej.

„Co się stanie, gdy mnie nie będzie?” Lęk i potrzeba porządku

W rozmowie z portalem e-teatr wspominała:

„Ciągle się bałam, że mam gdzieś raka. […] Przeżywałam głęboki lęk przed cierpieniem, utratą bliskich, odejściem, ale przede wszystkim przed tym, co to będzie, jak mnie nie będzie.”

Ten strach sprawił, że Kołaczkowska zdecydowała się uporządkować wszystko, co mogła. Włącznie z własnym testamentem.

Spisała testament. „Mebelki są zaopiekowane”

Na rok przed śmiercią wystąpiła w programie Marcina Mellera „Melina”. W poruszającej rozmowie wyznała, że już wcześniej przygotowała się na odejście. Nie z pesymizmu – ale z troski o bliskich i to, co pozostawi po sobie:

„Spisałam testament. Mebelki są zaopiekowane.”

Dodała też, że ciekawi ją, jak będzie wyglądał świat bez niej:

„Jestem bardzo ciekawa świata, który będzie po mnie. Co będzie z architekturą? Z kryzysem klimatycznym? Z relacjami?”

Jej słowa, które wtedy mogły wydawać się zwykłą refleksją, dziś mają ciężar pożegnania. Tego świadomego, czułego, przepełnionego troską o przyszłość.

Odeszła legenda. Pozostała pamięć

Joanna Kołaczkowska była kimś więcej niż artystką. Była wsparciem, inspiracją, osobą, która mimo własnych lęków i zmagań dawała ludziom radość, ulgę i śmiech. Dziś, po jej odejściu, tysiące ludzi czują pustkę – ale też wdzięczność, że mogli ją znać, oglądać, słuchać.

Odeszła legenda, ale jej ślady zostaną na zawsze – w skeczach, w nagraniach, w pamięci bliskich i fanów.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});