Marta Nawrocka od kilku miesięcy uczy się funkcjonowania w roli pierwszej damy. Choć deklaruje, że chce być „blisko ludzi”, a jej aktywność koncentruje się na działaniach społecznych, każde jej wyjście publiczne jest szczegółowo analizowane. Tym razem uwaga skupiła się nie na przemówieniu czy inicjatywie charytatywnej, lecz na stylizacji, która – zdaniem ekspertek – nie była najlepiej dopasowana do charakteru wydarzenia.
Nowa rola, nowe oczekiwania. Polska przygląda się pierwszej damie
Droga Marty Nawrockiej do Pałacu Prezydenckiego była nietypowa. Przez 18 lat pracowała w Służbie Celno-Skarbowej, działając w terenie, uczestnicząc w kontrolach przemysłu spirytusowego i naftowego, a nawet w akcjach przeciwko nielegalnemu hazardowi. Jej praca wymagała dyscypliny, odwagi i odporności, często także szkolenia na strzelnicy.
Mało kto pamięta, że wcześniej uczyła się tańca i baletu – od 10. do 15. roku życia uczęszczała do Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Janiny Jarzynówny-Sobczak. Dziś tę przeszłość widać jedynie w jej nienagannej postawie, zamiłowaniu do klasyki i naturalnej elegancji.
W rozmowach z mediami przyznaje:
„Nie czuję się komfortowo z tytułem ‘Pierwsza Dama’. Wolę, kiedy mówią do mnie ‘Pani Marto’.”
Deklaruje, że nie interesuje jej polityka. Chce działać na rzecz:
– walki z hejtem,
– przeciwdziałania przemocy w internecie,
– wsparcia osób z niepełnosprawnościami,
– wyrównywania szans młodzieży.
Jest odbierana jako osoba naturalna, spokojna, autentyczna – taka, która nie zamierza być „żoną przy mężu”.
Akcja charytatywna w Chociwlu. Ważne słowa pierwszej damy
5 grudnia pierwsza dama wzięła udział w finałowym etapie akcji „Paczka dla Rodaka i Bohatera na Kresach”. W hali widowiskowo-sportowej w Chociwlu z wolontariuszami pakowała paczki świąteczne dla Polaków z Litwy, Białorusi i Łotwy.
W swoim wystąpieniu podkreśliła symbolikę tego gestu:
„To świadectwo pamięci o rodakach, którzy znaleźli się poza granicami Ojczyzny nie z własnego wyboru.”
Dary mają trafić do osób starszych, samotnych, chorych, ubogich oraz do polskich szkół i przedszkoli.
Ale to nie jej słowa wywołały później dyskusję – lecz strój, w jakim wykonywała pracę wolontariacką.
Stylizacja wywołała burzę. Ekspertki bezlitosne
Marta Nawrocka pojawiła się w jasnoszarym garniturze i eleganckiej jedwabnej bluzce z kryzą i wiązaniem. Taki zestaw podkreślał jej styl – minimalistyczny, klasyczny, wyważony. Jednak według ekspertek nie przystawał do charakteru wydarzenia.
Ewa Rubasińska-Ianiro powiedziała w rozmowie z mediami, że choć pierwsza dama „zadała szyku”, to wybór nie był trafiony:
„Szkoda tego pięknego jasnoszarego garnituru, bo na takim kolorze widać wszelkie zabrudzenia i zagniecenia.”
Dodała również:
„Bluzka z kryzą i wiązaniem nie sprzyja wygodzie przy takiej pracy. To poważna wizerunkowa wpadka.”
Zdaniem ekspertki tak formalny strój sygnalizuje brak znajomości dress code’u odpowiedniego do okazji.
„Osoba publiczna musi wiedzieć, kiedy postawić na formalność, a kiedy na funkcjonalność. Inaczej komunikat brzmi: ‘nie jestem przygotowana do realiów sytuacji’.”
Druga stylistka, Róża Augustyniak, zwróciła uwagę na jakość samego garnituru:
„Materiał układa się nienaturalnie i nie jest najlepszy do pracy fizycznej.”
Wspólnym mianownikiem ocen ekspertek jest to, że Nawrocka wyglądała elegancko, ale zbyt oficjalnie jak na wolontariackie pakowanie paczek.
Co to oznacza dla pierwszej damy?
Dla osoby publicznej każda stylizacja to komunikat. Zwłaszcza na początku kadencji, gdy społeczeństwo dopiero buduje obraz nowej pierwszej damy.
Marta Nawrocka jest chwalona za naturalność, zaangażowanie i spokój. Tym razem jednak jej wizerunek zderzył się z oczekiwaniami dotyczącymi bliskości z ludźmi i dopasowania do sytuacji.
To nie jest afera, ale – jak mówią ekspertki – lekcja, którą warto uwzględnić.
