Nie tylko Amerykanie i Brytyjczycy, ale i sam premier Morawiecki, wypowiedział się w podobnym tonie.
Słowa padły podczas konferencji utrzymania bezpieczeństwa i pokoju świata zachodu.
O globalnym konflikcie dostrzegalnym na horyzoncie alarmują już między innymi wywiady Stanów Zjednoczonych i Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii.
Ostatnio mobilizację w armii ogłosiła też Francja, która do tej pory bagatelizowała wszelkie zagrożenia, stwarzane w tym kraju głównie przez ludność napływową z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Co gorsza, liczba zagrożeń i czarnych scenariuszy jest długa.
Amerykanie przewidują ekspansję bliskowschodnich konfliktów nawet do Europy. Zachód nie spodziewa się też niczego dobrego po Rosji.
Nie można nie wspomnieć też o wewnętrznym zagrożeniu, jakie stanowią islamscy imigranci w Europie.
– Od czasów zakończenia zimnej wojny stajemy przed największym ryzykiem wybuchu konfliktu pomiędzy największymi światowymi potęgami – powiedział Dan Coats, dyrektor Wywiadu Narodowego USA na posiedzeniu senackiej komisji ds. wywiadu.
Zła wiadomość dla Polski – jako sojusznika NATO – jest taka, że żadne z wspomnianych mocarstw, nie będzie chciało prowadzić działań wojennych na własnym terytorium. Nasz kraj znajduje się niestety w punkcie zapalnym – na styku Rosji i Unii Europejskiej, a więc szeroko rozumianego świata zachodu.
Do wszystkich zagrożeń odniósł się premier Morawiecki i zadeklarował, że w obliczu konfliktu zbrojnego, Polska nie będzie uchylać się od obowiązków sojusznika NATO.
– Nie może być ustępstw dla agresorów i tych, którzy naruszają prawo międzynarodowe – ostrzegł prowadzących wojny szef polskiego rządu. Odniósł się też bezpośrednio do Rosji, która stanowi największe potencjalne zagrożenie w naszym regionie.
– Musimy mieć „steel tanks” (czołgi – red.), a nie think tanki (zespoły eksperckie – red.) – dodał Morawiecki.
Zaznaczył też, że państwa członkowskie UE i te zrzeszone w Sojuszu Północnoatlantyckim, muszą błyskawicznie inwestować w obronność.