W ciągu zaledwie dwóch miesięcy — września i października — polską granicę przekroczyło 98,5 tysiąca Ukraińców w wieku od 18 do 22 lat. To średnio ponad 1600 osób dziennie. Decyzja władz w Kijowie o zniesieniu zakazu opuszczania kraju przez młodych mężczyzn w czasie wojny wywołała ogromne poruszenie.
Były premier Leszek Miller opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym ostrzega przed możliwymi skutkami tej decyzji. Jego słowa już wywołały lawinę komentarzy – zarówno ze strony zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, jak i polityków liberalnej opozycji.
- Przeczytaj również: Estoński MSZ: „Żelazny system Rosji się rozpada”
 
„Kijów buduje zalążek nowej diaspory”
„Władze wyjaśniają, że celem jest umożliwienie młodym Ukraińcom podjęcia nauki lub pracy za granicą, co może przynieść korzyści całemu społeczeństwu poprzez późniejszy transfer wiedzy lub kapitału” – napisał Leszek Miller.
Polityk jednak zwrócił uwagę na drugi wymiar tej decyzji. W jego ocenie nie chodzi wyłącznie o edukację czy pracę, lecz o coś głębszego.
„Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory – politycznego, gospodarczego i kulturowego zaplecza Ukrainy w samym sercu Unii Europejskiej” – stwierdził.
„Historia zna wiele takich przypadków”
Miller przywołał przykłady państw, które w przeszłości wykorzystywały siłę swojej emigracji.
„Izrael od dekad opiera swoją potęgę na diasporze. Irlandia traktuje emigrantów nie jak utraconych obywateli, lecz jak zewnętrzne skrzydło narodu. Turcja poszła dalej – stworzyła urząd do mobilizacji Turków w Niemczech i Holandii” – przypomniał były premier.
Według niego Ukraina zamierza obrać podobny kurs. Ma to być sposób na budowanie wpływów w Europie w czasie, gdy kraj wciąż toczy wojnę z Rosją.
„To proces, który trzeba kontrolować”
Miller zaznaczył, że Polska – jako największy sąsiad i główny ośrodek wsparcia wojennego – staje się naturalnym miejscem budowy ukraińskiego zaplecza.
„Młodzi, mobilni, często wielojęzyczni. Zakładają własne i przejmują polskie firmy, pracują w instytucjach, wchodzą w struktury organizacji pozarządowych. To tu płyną pieniądze, tu powstają ukraińskie media, tu rośnie zaplecze” – napisał.
Były premier postawił też konkretne pytania:
- 
Kto finansuje ukraińskie organizacje pozarządowe w Polsce?
 - 
Jakie mają prawa i obowiązki obywatele Ukrainy przebywający tu długoterminowo?
 - 
Jak chronić równowagę narracyjną w kulturze i pamięci?
 
„Jeśli tego nie zrobimy, nie zauważymy momentu, gdy rola gospodarza zamieni się w rolę gościa we własnym domu” – ostrzegł Miller.
„Zełenski nie zrezygnował z nich – wysłał ich w misję”
W końcowej części wpisu były premier wskazuje, że decyzja Kijowa ma charakter strategiczny:
„Państwo ukraińskie doskonale rozumie, że diaspora to miękka siła – bezpieczna, tania i długofalowa. Wpływy bowiem mierzy się nie tylko terytorium, lecz i obecnością. Zełenski, pozwalając młodym mężczyznom wyjeżdżać, nie zrezygnował z nich – wysłał ich w misję. Misję pokojową, kulturalną, ekonomiczną – ale też polityczną.”
Były premier cytuje również słowa prezydenta Ukrainy o „Ukrainie globalnej” – wspólnocie obejmującej nie tylko mieszkańców kraju, ale i miliony Ukraińców rozsianych po świecie, którzy mają być „ambasadorami sprawy ukraińskiej”.
Komentarze: emocje po obu stronach
Wpis Millera momentalnie rozgrzał media społecznościowe. Część komentujących zarzuca mu sianie nieufności wobec Ukraińców i „flirt z narracją prorosyjską”. Inni twierdzą, że „wreszcie ktoś odważył się powiedzieć głośno o oczywistym fakcie”.
Politycy PiS podkreślają, że Miller dotyka realnego problemu bezpieczeństwa i kontroli migracji. Zwolennicy PO wskazują, że słowa byłego premiera są przesadzone i mogą zostać wykorzystane przez skrajną prawicę.
Jedno jest pewne: temat ukraińskiej diaspory w Polsce dopiero zaczyna żyć własnym życiem – i coraz trudniej będzie go zignorować.
